„Można wymyślić się trochę na nowo“
Herbatka z osobami, które przeżyły Zagładę: młodzież opowiada, jak wolontariat zmienił ich samych i ich spojrzenie na świat.
Robią zakupy dla świadków historii, oprowadzają wycieczki po mieście, prowadzą szkolenia i pomagają wszędzie tam, gdzie tylko mogą: Joanna Matera, Tillmann Lüken, Linus Vogt i Friederike Csutor. Ostatnia trójka ma po 19 lat, maturę w kieszeni i zaczyna etap swojego życia po szkole.
„Zawsze wiedziałem, że przed studiami chcę się gdzieś wyrwać“, mówi Tillmann Lüken. Wiele młodych ludzi z jego pokolenia tak robi. Pochodzi z północy Niemiec, z Wschodniej Fryzji. Chciał spędzić ten czas robiąc coś, „co ma sens i jest pożyteczne“.
Dlatego już przed maturą złożył podanie w organizacji Akcja Znaku Pokuty/ Służby dla Pokoju (ASF). Ostatecznie trafił do Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie“ w Warszawie. Pracuje tam w biurze z polskimi kolegami. Porozumienie między nimi nie jest łatwe, bo oprócz kierownika wszyscy mówią wyłącznie tylko po polsku, „ale wszyscy są mili“, mówi Lüken.
Regularnie odwiedza osoby, które przeżyły Zagładę, pije z nimi herbatę, trochę pomaga w domu, rozmawia. Wiele miesięcy odwiedział dwie kobiety, jedna z nich jakiś czas temu zmarła. „To było dziwne uczucie“, mówi Lüken. „Opowiadała mi wiele o swoim życiu. I nagle znalazłem się na jej pogrzebie.“
Lüken zrozumiał: „Praca biurowa nie jest raczej dla mnie. Wolę być w terenie, mieć kontakt z ludźmi.“ Własne plany zawodowe określił i zrealizował w ciągu tego roku: chce studiować na wydziale muzycznym, bo gra już na fortepianie i klarnecie. W ramach przygotowań do egzaminów wstępnych (które w międzyczasie zdał w Niemczech) grał w Warszawie w orkiestrze i chodził na lekcje fortepianu.
W czasie wolnym podróżował z innymi wolontariuszami po Polsce, był w Oświęcimiu, Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku i innych miastach. W rozmowie w oczywisty sposób wymienia te nazwy po polsku – a więc już zupełnie dobrze radzi sobie z tym językiem.
Cieszy się na to, co go czeka, ale na myśl o pożegnaniu za kilka tygodni „czuję się dziwnie. To się kończy tak nagle.“ Pobyt w Warszawie podobał mu się bardzo, mówi Lüken.
Linus Vogt, 19-latek z Drezna, do wolontariatu trafił raczej przypadkiem. Interesuje się polityką i historią, zrobił maturę i najpierw nie wiedział, co ma dalej robić. Rozejrzał się wśród projektów i złożył podanie o miejsce w Holandii, Czechach i Polsce.
Ostatecznie zdecydował się na wolontariat w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu (IJBS), który oferuje noclegi dla grup zwiedzających i jest ośrodkiem edukacyjnym. Nocują tu czasami również świadkowie historii i opowiadają zwiedzającym historie ze swego życia.
Do jego zadań należy między innymi pomaganie grupom uczniów z Niemiec i oprowadzanie po mieście. Pracuje w zespole międzynarodowym, w którym nie ma raczej problemów z językiem. Jemu także podoba się praca z ludźmi: „Co tydzień przyjeżdżali nowi uczniowie, studenci, profesorzy.“
Vogt mówi, że bardzo dużo skorzystał. Teraz nie odczuwa już tremy, gdy ma przemawiać przed grupą, nauczył się, jak wzbudzać zainteresowanie słuchaczy w czasie oprowadzania po mieście, – „i jak mówić dalej, nawet jeśli ktoś patrzy znudzony“. „Komunikacja jest ważna“, nauczył się także pracować w zespole, rozmawiać z innymi. Dużo podróżował także po Polsce w tym roku. „Pracujemy także w weekendy, za to kiedy indziej mamy dni wolne, które można zręcznie połączyć i wybrać się na wycieczkę.”
„To był wspaniały rok“, mówi, patrząc w przeszłość. „Wydarzyło się bardzo wiele ciekawych rzeczy.“ Każdemu polecałby wolontariat – i sam w każdej chwili zdecydowałby się nań ponownie.
Friederike Csutor z Berlina nie chciała studiować zaraz po maturze. Zawsze interesowała się historią i w czasie wycieczki do miejsca pamięci przyszło jej do głowy, żeby złożyć podanie o wolontariat w projekcie Akcji Znaku Pokuty w Holandii, Polsce i Czechach.
Pracuje teraz w muzeum – w Centrum Żydowskim w Oświęcimiu. Prowadzi warsztaty, oprowadza, a czasami jest też po prostu „od wszystkiego”. W zespole pracują przede wszystkim pracownicy polscy, a poza tym wolontariusze z Ukrainy, Austrii i Niemiec. Jeśli gdzieś nie może się dogadać po angielsku czy niemiecku, to próbuje zrobić to „rękami i nogami“.
Poznała tu „ludzi z wszelkich możliwych zakątków“ i zdobyła nowych przyjaciół. W kawiarence muzeum pracują młodzi ludzie, „którzy pokazali nam, gdzie na przykład są najlepsze knajpy i dobre jedzenie na mieście“.
Dla niej, dziewczyny z wielkiego miasta, wylądowanie na prowincji oznaczało zmianę perspektywy: „Nagle zaczęłam patrzeć na rzeczy zupełnie inaczej.” I zrozumiała parę podstawowych spraw: „Papier toaletowy nie rośnie na drzewach, trzeba go sobie kupić.“ Friederike wyprowadziła się po raz pierwszy od rodziców, żeby spędzić rok w Polsce, i musi się zająć wszystkim sama.
A to ma też zalety: w domu jest się zawsze dzieckiem, „a tu można wymyślić się trochę na nowo“. „Wyjazd stąd wydaje mi się nierealny“, przyznaje. „Oświęcim stał się moim domem.“
Robią zakupy dla świadków historii, oprowadzają wycieczki po mieście, prowadzą szkolenia i pomagają wszędzie tam, gdzie tylko mogą: Joanna Matera, Tillmann Lüken, Linus Vogt i Friederike Csutor. Ostatnia trójka ma po 19 lat, maturę w kieszeni i zaczyna etap swojego życia po szkole.
Joanna Matera jest Polką. Od trzech lat studiuje psychologię w Warszawie. Pod koniec ubiegłego roku 23-latka wpadła na pomysł, że zrobi sobie przerwę w studiach i wyjedzie na rok za granicę. Rozejrzała się i od razu miała szczęście: W organizacji charytatywnej Roma Support Group w Londynie zwolniło się właśnie miejsce i mogła rozpocząć tam roczny wolontariat Stowarzyszenia ASF. „To była najlepsza decyzja mojego życia.“
Celem Roma Support Group jest wspieranie społeczności romskiej w życiu codziennym i pomoc w integracji. Jednocześnie chce ona zwrócić uwagę społeczeństwa na sytuację Romów, przybliżyć ich dziedzictwo kulturowe i kulturę oraz przełamać panujące stereotypy. „Znalazłam organizację, która idealnie odpowiada moim wartościom“, mówi Joanna Matera. Właśnie dlatego, że spotkała się z uprzedzeniami wobec Romów wśród swoich przyjaciół, ważne było dla niej, aby móc im powiedzieć, gdzie się mylili.
Przełamywanie uprzedzeń, porównywanie perspektyw
W Londynie wybrała projekt „Advice and Advocacy“. Tutaj na przykład udzielała Romom pomocy w znalezieniu mieszkania, w zakresie zasiłków, długów, była tłumaczem, dzwoniła do nich, pisała listy i maile, robiła wszystko, co tylko było potrzebne. Poza tym zaangażowała się aktywnie w klubie młodzieżowym i pomagała w organizacji imprez publicznych społeczności romskiej.
Pracowała razem z innymi osobami z Polski, Ukrainy i Niemiec. „Wszyscy mamy różne obserwacje i różne poglądy. Porównywaliśmy je w wielu rozmowach o polityce i historii“, mówi Matera.
Znalazła tam przyjaciół, z którymi na pewno nie chce stracić kontaktu. „Płakaliśmy, żegnając się“, opowiada. Niedawno wróciła do Polski, gdzie chce teraz dokończyć swoje studia. Joanna Matera postanowiła, że swoją pracę napisze na temat dyskryminacji społecznej. Ale teraz nie może się już doczekać kolejnej podróży: jej uniwersytet organizuje szkołą letnią, w której studenci zajmują się psychologicznymi mechanizmami konfliktu. Tak więc we wrześniu uda się najpierw na jedenaście dni do Izraela.
You would like to receive regular information about Germany?
Subscribe here: